wtorek, 2 czerwca 2015

Szkarłatne spojrzenie-END

 Oki. Obiecana kontynuacja mojego starego opowiadania, którego juz na tym świecie nie ma. Większość osób tego nie zrozumie, ale i tak nikt tego nie czyta....Tak to przez ciebie to wstawiam! Zadowolona? :b Trochę mi się nie chciało i dlatego wszystko jest tak upchane i walka ma tak mało opisów. Ostatnia część ,,Szkarłatnego spojrzenia".

Mężczyzna stał wyprostowany, uśmiechając się na samą myśl o tym co zaraz nastąpi. Wsłuchiwał się we wściekły ton płynący z telefonu. Ciekawe czy Rein znienawidzi go jeszcze bardziej? Ciekawe czy przyjdzie go zabić? Ciekawe czy wytrzyma śmierć kolejnej bliskiej osoby? Z zadowoleniem spojrzał na klęczącego przed nim skatowanego chłopaka. Wyciągną w jego kierunku połyskującą komórkę
-Chcesz się pożegnać- spytał przyjacielskim tonem. Z oczu młodszego popłynęły łzy mieszając się z krwią. Zadrżały mu usta
-Rein. Dałem im wyniki badań. Chcieli zabić Elen. Proszę wybacz mi-sapną łamiącym się głosem. Z telefonu napłynęła kolejna fala przekleństw wymierzonych w starszego mężczyznę, który znowu przysuną komórkę do swojego ucha
-Wiesz co Rein? Jesteś naprawdę niesamowitym okazem. Uznaj to za doświadczenie-sykną celując w Jina. Chłopak zamkną oczy, szeptając coś do siebie. Nastąpił głuchy starzał i ciało bezwładnie osunęło się na ziemię. Cezar z grymasem na twarzy rozłączył się z Reinem.
-I co teraz zrobisz panie wampirze-mrukną wychodząc z domu.
***
Chłopak z wściekłością rzucił komórkę na ziemię. Czy to możliwe? Czy to się stało naprawdę? Został sam? Trzęsły mu się dłonie. Ale to nie musi być prawda. Możliwe że Jin wciąż żyje, a Cezar próbuje wymusić na nim posłuszeństwo. Wróci do domu, a Jin zacznie się śmiać z jego głupiej miny. Zdyszany wpadł do domu rozglądając się ze zdenerwowaniem.
-Jin!-krzykną, ale nikt mu nie odpowiedział. Wszedł do salonu i zastał to czego się najbardziej obawiał. Opadł na kolana czując jak brakuje mu tlenu. Jego najlepszy przyjaciel, jedyny który go zaakceptował, jedyny który się go nie bał i ten który stał się jego bratem...nie żyje? W pomieszczeniu unosił się ostry zapach krwi. Źrenice zalał mu szkarłat wywołując ból. Gdyby Jin żył zaraz by na niego nawrzeszczał.
-Zabije cię Cezarze-sykną i wtedy usłyszał jak ktoś otwiera drzwi. Roztrzęsiony wybiegł z domu mijając po drodze zaskoczoną Elen. Miała podkrążone oczy i rozczochrane oczy. Widząc Reina w takim stanie odskoczyła gwałtownie.
-Rein? Wszystko w porządku? Nie mogłam spać i pomyślałam że Jinowi się coś...-przerwała widząc przerażone oczy chłopaka. Juz wiedziała co się stało. Z szeroko otwartymi oczyma wbiegła do domu, a sekundę później wydobył sie z niego przeraźliwy krzyk rozpaczy. Czarnowłosy zacisną mocniej pięści i zaczął biec. Misi sie pośpieszyć. Kierował sie instynktem i chęcią mordu. Jest blisko.
 Zobaczył go na moście. Stał przodem do niego z pewnym uśmiechem na twarzy. Jego oczy połyskiwały złotem, a w dłoni trzymał pistolet. Rein nie czekając na nic przyśpieszył biegu. Cezar stał w miejscu uśmiechając się zagadkowo, aż w końcu wystrzelił. Ostry bój przeszył pierś chłopaka i upadł na ziemię.
-Wiesz. Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe że tak uporczywie trzymasz się życia. Na początku myślałem że to zasługa choroby, ale teraz wydaje mi się to błędną teorią.
-To dlatego że mam serce- sapną powoli się podnosząc. Cezar wybuchną śmiechem
-Błąd. Potwory nie mają serca.-powiedział przeciwnik momentalnie poważniejąc. Wyciągną z kieszeni strzykawkę z zielonkawą cieczą i podszedł do chłopaka. Ten próbował sie podnieść, ale ból go obezwładnił. Nie mógł się zregenerować, więc najprawdopodobniej był to zatruty pocisk.
-A teraz. Zapłacisz za odcięcie mi ręki i dwukrotne wyrwanie serca. To bardzo boli, wiesz?-sykną wbijając strzykawkę w szyje chłopaka. Jad zaczął się rozprzestrzeniać. Rein skrzywił się czując jak trucizna go pożera. Trucizna która zabiła jego rodzinę i którą on sam zamierzał zabić Cezara. Ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa. Zrobiło mu sie zimno
  Nie mogę tego tak zostawić. Nie mogę teraz zginąć powtarzał w myślach czując jak oplata go znajoma macka siły. Wyciągną dłoń w stronę mężczyzny czując jak ciepły strumień energii rozchodzi się po ciele. Odetchną i uwolnił niebezpieczną siłę...
   Porażone ciało opadło na ziemię. Mężczyzna jeszcze oddychał, ale było oczywiste że niedługo zakończy swój żywot.
-A teraz zabiorę twoje życie i oddam je komuś kto na nie zasłużył-sapną Rein walcząc z chciwą śmiercią która wyciągała po niego dłonie. Cezar zaśmiał się
-Głupcze.Nabrałem cię. Kimże ja jestem? To ty jesteś kluczem! To ty musisz zginąć żeby on przeżył-szeptał ostatkami sił przeciwnik. Rein wpatrywał się w zasypiającego z niedowierzaniem. Musi zginąć....Drżącą dłonią dotkną swojej skroni i wykonał wyuczony ruch. Oczy zalała biel, a twarz pociemniała
-Tym razem to ja ci pomogę przyjacielu. A teraz idę się spotkać z Meg-mrukną zamykając zmęczone powieki
***
Co do tego co pisałam we wcześniejszym poście...To opowiadanie nie liczy sie do tych dwóch ostatnich rozdziałów. Oprócz tego będą jeszcze te 2 :b

2 komentarze: