czwartek, 26 marca 2015

Kat serc- Rozdział 1

 Niestety nie dobiliśmy do 4 więc nie będzie nowego rozdziału. Trudno. Nudzi mi sie więc wstawiam coś zupełnie innego. Oto pierwsza część ,,Kata serc". Może na razie na to nie wskazuje, ale jest to opowiadanie fantasy:

A wtedy zerwał się potężny wiatr i na nowo rozgorzała burza. Drzewa teraz podobne do kruchych gałązek poddały się powietrzu i ugięły przed nim karku. W tym właśnie momencie piękna, młoda dziewczyna ubrana jedynie w wiosenną sukienkę stała na moście, a wiatr targał jej długimi włosami. Zamknęła oczy czując jak krople uderzają o jej twarz. Chwile temu jej życie straciło sens. Już nie miała po co żyć. Drżącymi dłońmi chwyciła za barierkę i podciągnęła się, stawiając na niej bose stopy. Wyprostowana rozłożyła szeroko ręce dla lepszej równowagi. Pomimo deszczu czuła każdą łzę spływająca po jej policzku. Pochyliła głowę. W dole rozwścieczone fale toczyły wojnę z samymi sobą.
-Lili!-młody chłopak biegł w jej stronę próbując przekrzyczeć ryk grzmotów. Z długich czarnych włosów kapały kropelki wody, a w oczach malowało się przerażenie. Widząc że dziewczyna sztywnieje zatrzymał się parę metrów od poręczy i wyciągną w jej stronę dłoń
-Lili, zejdź proszę. Obiecuje że wszystko będzie dobrze
-Nic nie będzie dobrze! Zabiłeś ich! Zabiłeś moich...-nastolatce załamał się głos, a po policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez
-Ja...ja nie chciałem. Niczego nie rozumiesz. Zejdź to wszystko ci wytłumaczę
-Nie. Już wszystko wiem-Lili pociągnęła nosem i przechyliła sie w stronę przepaści. Grawitacja zauroczona jej wdziękiem pociągnęła ją za sobą, a kryształowe łzy nieba stworzyły za jej plecami skrzydła. Rozłożyła szeroko ręce i zaczęła się histerycznie śmiać.
-Kocham cię-szepnęła cicho jeszcze zanim pochłonęła ją woda. Czarnowłosy chłopak poczuł że drży.
-Co ona zrobiła-jękną i osunął się na kolana. Tępo wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała ta piękna dziewczyna.
-Co ty zrobiłaś!-krzykną przerażony i zaniósł się rozpaczliwym szlochem.
   Całej tej sytuacji przygadał się kot. Był to zwykły czarny kot o intensywnie błękitnych oczach i długim ogonie. Niezwykła natomiast była jego obroża. Niebieska wstążka z przymocowanym pięknie wyszlifowanym szafirem. Jego wnętrze wygadało jakby było zrobione z tysiąca gwiazd. Zwierze przechyliło głowę potem spojrzało na piękny kamień po czym wstało unosząc dumnie ogon. ,,To jeszcze nie koniec"-pomyślał i ruszyło w kierunku chłopaka...
*
Nadal oczekuję tych 4 komentarzy. Teraz nie liczcie juz na żadne nowości. Piszcie jeśli mam kontynuować ta opowieść

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 2

 Eh...Wiem że ten rozdział jest beznadziejny, ale kiedy go pisałam miałam zły dzień i musiałam się na kimś wyżyć. Na szczęście usunęłam wszystkie sceny i opisy, które mogłyby zaszkodzić waszej psychice :b
Mam nadzieję że nie umrzecie z nudów:
 ***
Lili pov.
Poczułam że dłonie zaczynają mi drżeć. Podbiegłam do ciała i pochyliłam się nad nim. W lewej ręce tkwiły odłamki szkła, a twarz znaczyły czerwone pręgi. Kto mógł zrobić coś takiego?
-Błagam nie bądź martwy- powtarzałam pod nosem niczym modlitwę. Sprawdziłam oddech i puls. Żył, ale nie wiem jak długo wytrzyma.Powinnam zadzwonić po karetkę ale...mogli by zacząć pytać o moich rodziców. Zacisnęłam pięści. Sama sobie z tym poradzę. Z bijącym sercem chwyciłam go pod pachy i uniosłam lekko co spotkało się z cichym jękiem
-Wytrzymaj-szepnęłam bardziej do siebie niż do niego. Zaciągnęłam go do domu i położyłam na kanapie.
-No i co ja mam teraz zrobić?-zamyśliłam się. Chyba muszę zająć się szkłem. Pobiegłam do łazienki po pesetę, igłę, nitkę i spirytus na wszelki wypadek. Wyrzuciłam wszystkie przyrządy na dywan i wzięłam się do pracy. Najpierw próbowałam wyciągnąć szkło pęsetą, ale szybko z tego zrezygnowałam i zaczęłam wydzierać je palcami. Obtarłam z potu twarz nieznajomego. Chwyciłam nożyczki i rozcięłam mokrą od krwi koszulę. Kiedy jej się pozbyłam wyłupiłam oczy w niemym podziwie. Chłopak był pewnie w moim wieku, a wyglądał jakby ćwiczył całę życie. Poczułam że sie czerwienię i spuściłam wzrok. Trzeba kontynuować ,,zabieg". Z wątpliwością chwyciłam butelkę spirytusu. Rany wygadały paskudnie, więc ostrożnie przechyliłam pojemnik. W momencie gdy ciecz dotknęła skóry po mieszkaniu rozległ się przeraźliwy krzyk i pacjent zaczął się wić
-Ćśśśś. Przepraszam! Przepraszam! Spokojnie!-krzyczałam wymachując rękoma na wszystkie strony. W telewizji tego nie było! Spanikowana odwróciłam sie do niego tyłem i zasłoniłam uszy i oczy. Po prostu przeczekam atak. Coś uderzyło o ziemie. Chłopak chyba spadł, ale bałam sie odwrócić puki nie przestanie wierzgać. Kiedy w końcu się uspokoił, wtargałam go znowu na kanapę i wzięłam się do szycia. Nie miałam żadnej specjalnej nici więc użyłam normalnej, ale to wszystko jedno...Prawda? Na koniec obwiązałam wszystko bandażami i opadłam na fotel z westchnieniem.
-Nigdy więcej-szepnęłam i zasnęłam.
  Przez kolejne dwa dni spędzałam przy nim każdą minutę. Mogłoby się wydawać że nie powinnam się z tego cieszyć, ale prawda była zupełnie inna. Dzięki temu mogłam oderwać się od strachu przed szkołą i chociaż chwilę żyć normalnie...No. Powiedzmy.
  Tego dnia wstałam wyjątkowo wcześnie. Miałam dziwne przeczucie że cos się wydarzy. Po szybkim śniadaniu postanowiłam oglądnąć telewizję. Wyminęłam ,,gościa" i sięgnęłam po pilota
-Oddawaj moje ciastko, zdrajco- odwróciłam się oniemiała. Chłopak leżał na brzuchu, co chwile się krzywiąc. Wyglądał słodko.
-Sam wykonaj salto w tył. Co ja żyrafa jestem?-bąkał pod nosem. Upuściłam pilota i podbiegłam do niego.
-Hej. Słyszysz mnie?-dotknęłam jego ramienia, delikatnie nim kołysząc. Uniósł lekko powieki
-Jestem w piekle?
-Niee- odpowiedziałam zastanawiając się czy powinnam czuć się obrażona.
-No to gdzie?
-U mnie w domu. Znalazłam cię rannego niedaleko
-A no tak. Przypomniałem sobie.
-Co ty tam robiłeś?
-To bez znaczenia. Jestem Cookie
-A ja Lili- obcy zamkną znowu oczy.
-Muszę znaleść telefon- bąkną ,,topiąc" twarz w poduszce. Zerwałam sie jak oparzona. Telefon! Całkiem o nim zapomniałam. Wygrzebałam komórkę z kieszeni kurtki i ją włączyłam. 51 nieodebranych połączeń!
-Możesz napisać sms'a?
-Ok. Co napisać?
-Podaj adres
-Zrobione- Uśmiechnęłam się tryumfalnie dumna że chociaż jednemu zadaniu całkowicie podołałam, po czym gwałtownie zbladłam
-Zaraz! Ktoś tu jeszcze przyjdzie?!
*
Podbijamy stawkę:
4 komentarze=nowy rozdział

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 1

I tak oto pojawia się pierwszy rozdział. Ostrzegam że ostatnio mam faze na Bangtan Boys, więc mogą pojawić się (oby) nieliczne podobieństwa. Ale jesli zacznie wam to przeszkadzać to możecie mnie po prostu walnąć i kazać się ogarnąć
Tak więc bez przedłużania zapraszam do czytania :D

***

 Lili pov.

Znowu tam byłam. Stałam przed bramą budynku szkoły tępo wpatrując się w stalowe pręty. Przychodziłam tu codziennie, z przerażeniem odliczając dni.
-Miesiąc...-przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w stronę swojego domu. Poprzednie Gimnazjum okazało się najgorszym doświadczeniem w życiu, więc juz po roku nauki, postanowiłam sie przeprowadzić. Jeśli tutaj też tak będzie to juz koniec mojej psychiki. Drżącymi dłońmi założyłam słuchawki i wsłuchałam sie w słowa piosenki.

Cookie pov.

-Teraz skręć w lewo słyszysz?!-przycisnąłem mocniej telefon do ucha usiłując rozszyfrować słowa
-Które lewo?
-No...To po lewej
-Też mi pomoc-sapnąłem przyśpieszając biegu. Nie mogę się zatrzymać.
-Szmato! Wracaj tu!-szybko spojrzałem za siebie. Byli coraz bliżej.
-Teraz w prawo!-skręciłem w wąski zaułek. Śmierdziało tu wymiocinami.
-Gdzie wy do cholery jesteście!
-Cooki jesteśmy w drodze. Wytrzymaj-łatwo im mówić. Bez wahania minąłem znak ostrzegający o robotach drogowych i przeskoczyłem rów. Jakiś robotnik wołał za mną wymachując łopatą, ale olałem go. Dzięki tej trasie mam dodatkowe 2 minuty.
-Udajemy się w stronę parku wodnego, słyszysz?
-Tak, ale nie mam pojęcia gdzie to jest
-Wystarczy że będziesz słuchał moich wskazówek
-No przecież to robię!...-skręciłem w kolejną uliczkę i uderzyłem w jakąś dziewczynę, która z piskiem upadła na ziemię. Szybko wstałem i znowu zacząłem biec
-Sory!-krzyknąłem przez ramie. Powoli zaczęło brakować mi tchu. Kolejne skrzyżowanie.
-W którą stro....Cholera!-nie miałem przy sobie komórki! Musiała mi wypaść podczas zderzenia. Pobiegłem w prawo błagając aby to była właściwa droga. Ścieżkę zagrodził mi 5 metrowy mur, pod którym stał oblepiony jakimś świństwem śmietnik. Z biegu wskoczyłem na niego, a potem przeleciałem nad murem. Z drugiej strony nie było niczego na czym mógł bym wylądować więc upadek okazał się niezwykle bolesny. Już chciałem biec dalej, kiedy zdałem sobie sprawę że drogę zagradza mi kolejna ściana. Jedyne możliwe wyjście to stalowe drzwi czyjegoś mieszkania. Po cholere komuś taki ślepy zaułek! Podbiegłem do drzwi i zacząłem walić w nie jak opętany.
-Proszę otworzyć! Słyszysz!Otwórz!- nic. Po drugiej stronie muru usłyszałem czyjś śmiech, a potem odgłosy wskakiwania na śmietnik. Moje serce biło właśnie rekordy w ilości uderzeń. 5 chłopaków ubranych w skóry przeskoczyło przez przeszkodę uśmiechając się drapieżnie. Byli więksi, starsi i silniejsi. Już jestem martwy...

Lili pov.
Auu...Co za kretyn. Chyba coś mi się stało w głowę. Zaczęłam słyszeć głosy...Jednak nie. To tylko czyjś telefon. Krzywiąc się wstałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Nie rozumiałam co mówi osoba po drugiej stronie, ale była chyba niezwykle wkurzona. Ostrożnie przyłożyłam użądzenie do ucha
-...żyjesz! Szlag, to nie pora na zabawy! Chłopaki rozdzielamy się! Musimy go znaleść!
-Ciekawe o co mu chodzi? Usłyszałam czyjeś kroki za zakrętem, więc szybko rozłączyłam się z dziwnym rozmówca i wepchałam przyrząd do kieszeni. Później poszukam właściciela. Wtem zza rogu wypadło siedmiu groźnie wyglądających facetów, odrobinę ode mnie starszych. Nawet się nie zatrzymali. Pierwszy tylko mnie odepchną i mimo że wylądowałam znowu na ziemi poczułam ulgę...
  Do drzwi mieszkania dotarłam w trybie ekspresowym. Zawsze kiedy stałam w tej uliczce zastanawiałam się nad swoim życiem. A ono było dokładnie jak ta uliczka, czyli śmierdzące gównem bagno. Kiedy uporałam się z zamkiem wparowałam do środka. Tutaj było czysto, ale od razu wyczułam coś w powietrzu. Jakieś dziwne napięcie. Obeszłam wszystkie pokoje i wyciągnęłam spod łóżka przerażoną kotkę.
-Co tu się stało maleńka?-zwierzę tylko łypnęła na mnie błękitnymi ślepiami i zaczęło się wyrywać. Westchnęłam. Muszę sie uspokoić, to na pewno nic takiego. Podeszłam do metalowych drzwi, przekręciłam zamek i weszłam do zaułka. MOJEGO zaułka. Słonce jeszcze nie zaszło, ale tutaj, w otoczonej murami klatce było już ciemno. Zamknęłam oczy delektując się spokojem, o który w takim mieście naprawdę ciężko. Pociągnęłam nosem czując jakiś dziwny metaliczny zapach. Coś jakby...Krew? Spanikowana rozejrzałam się w poszukiwaniu źródła i zamarłam widząc drobną sylwetkę leżącą pod jedną ze ścian...
-------------
0 komentarzy=0 nowych rozdziałów

niedziela, 8 marca 2015